To już 35 lat dzieli nas od tej tragicznej nocy i kolejnych dni 1981 roku, gdy decyzją władz PRL-u czołgi wyjechały na ulice miast, a później również na teren strajkujących zakładów pracy. Tak został zdławiony ten wspaniały ruch „Solidarność”, który stał się inspiracją dla świata. Przedstawiamy skrót relacji z przebiegu tych tragicznych dni w Gdańskich Zakładach Rafineryjnych, ilustrowanej zdjęciami pt. „Partyzanci z wyrąbanego lasu”. Tekst ten był pisany w czasie stanu wojennego podpisany był Autorzy, lecz w jego zaktualizowanej wersji pojawiają się na końcu prawdziwi autorzy: Michał Marusik i Grzegorz Ungier, jedni z bohaterów Sierpnia 80 w naszej rafinerii.
13 grudnia. Niedziela
Mroźnym, grudniowym świtem frontowcy polskiej wojny mogli już święcić pierwsze „błyskotliwe sukcesy”. Ogromna reszta przedstawicieli świata pracy i wiarygodnych reprezentantów innych środowisk znajdowała się już w rękach SB. Oficerowie wykazali sprawność godną najwyższych odznaczeń. Z naszej, dwutysięcznej niemal załogi udało im się złapać tylko dwóch: wice – przewodniczącego Komisji Zakładowej „Solidarności”- Grzegorza Ungiera i sekretarza Prezydium KZ „S”- Marka Skańskiego. A usiłowano schwytać nie tylko członków statutowych władz „Solidarności”; funkcjonariusze Sekcji Zatrzymań złożyli również wizytę w mieszkaniu Henryka Hebisza– aparatowego Zakładu Paliwowego /PZP/, członka Rady Pracowniczej, który od kilku miesięcy przebywał w USA. Pierwsza wieść o stanie wojennym krążyła po zakładzie już nocą. Z przyjazdem I zmiany rozpoczęto przygotowania do wstrzymania produkcji. Bez poleceń i nakazów. Nikt nie wiedział co dzieje się z przewodniczącym „Solidarności” Wojciechem Jamrozikiem. Jedynym dostrzegalnym symptomem wojny były głuche telefony. Oczywiście pracuje bez przerw i zakłóceń centrala wewnętrzna i radiostacje. Od wczesnych godzin rannych przybywa też ludzi. Z nocnej zmiany wyjechało do domów kilkanaście osób. Docierają pierwsze informacje o internowanych. Do „normalnych obowiązków” przystępuje Dyrektor Naczelny Ferdynand Niśkiewicz. Dyspozytor zanotował w raporcie: „Załoga PZP, PZO i wydelegowani przedstawiciele większości pozostałych wydziałów podjęli decyzje zatrzymania instalacji produkcyjnych. Działania rozpoczęto o godz. 9:00.”.
Godzina 14:00. Pierwsza zmiana pozostaje w zakładzie. Na drugą zmianę przyjeżdżają ludzie z kocami i zapasami żywności. Przybywa pracowników jednozmianowych. Radio nadaje treść dekretu o stanie wojennym i komunikaty WRON. Późnym popołudniem na centralną sterownię wjeżdża dyrektor naczelny i techniczny. Zostają poinformowani o zatrzymaniu zakładu i przyczynach tej decyzji. Dyrektor na przemian prosi, grozi i straszy. Jest roztrzęsiony. Wówczas to pada żądanie minimum: oddać Grześka i Marka. Dyrektor, doceniając wagę swojego politycznego sukcesu, skrzętnie notuje to minimum żądań w raporcie dyspozytora, podkreślając , że załoga w wypadku zwolnienia Grześka i Marka zobowiązała się do podjęcia pracy.
Dyrektorzy z nadzieją wyjeżdżają do wojewody. Wracają jednak z niczym. Wojewoda jest, równie jak dyrekcja, niekompetentny. Wreszcie ok. godz. 17:00 zjawia się pod bramą powracający z Warszawy Wojtek Jamrozik, ze swym niedawnym współpracownikiem, a następnie pracownikiem Zarządu Regionu- Jackiem Kłysem. Po krótkiej wizycie u dyrektora zjawiają się na centralnej sterowni, która przyjmuje z wolna funkcje administracyjne i organizacyjne.
O godz. 21:00 na sterowni bloku paliwowego odbywa się wiec. Pada propozycja by Komitet Strajkowy w GZR stanowili obecni na terenie zakładu członkowie Komisji Zakładowej.
Po wiecu członkowie KZ zbierają się w gabinecie głównego technologa. Kilkunastostopniowy mróz, brak nadzoru średniego i wyższego, brak informacji na temat zabezpieczenia surowcowego stanowią główne zagrożenia dla utrzymania ruchu i zapewnienia bezpieczeństwa. Każde niedociągnięcie czy niedoinformowanie może bowiem spowodować zamrożenie instalacji i wielomiesięczny postój całej rafinerii z koniecznością poważnego remontu. Nad członkami KZ ciąży problem formalnej decyzji o podjęciu strajku. Decyzję oddano jednak w ręce uczestników. Biorąc pod uwagę fakt, że wstrzymanie produkcji nastąpiło spontanicznie /bez czyjejkolwiek decyzji/ o godz. 23:00 opublikowano pierwszy oficjalny komunikat:
Z powodu zastosowania bezpośredniego przymusu wobec naszych współtowarzyszy pracy reprezentujących nas i nasze pracownicze interesy, załoga Gdańskich Zakładów Rafineryjnych postanowiła przekształcić się w Komitet Strajkowy, celem ochrony ich życia i wolności. Protestujemy przeciwko aresztowaniu członków naszej załogi oraz bezpodstawnemu wprowadzeniu stanu wojennego. Protest nasz wyraziliśmy zatrzymaniem instalacji produkcyjnych. Czujemy się moralnie odpowiedzialni za los naszych kolegów, naszego zakładu i kraju. Każdy z nas postępować będzie w zgodzie z własnym sumieniem w obronie godności nas wszystkich i naszej Ojczyzny.
Załoga Gdańskich Zakładów Rafineryjnych.
14 grudnia
5:30 zebranie Komitetu Strajkowego. Analiza sytuacji produkcyjnej w zakładzie i politycznej na zewnątrz. Na wydziały dociera Regulamin strajkowy koncentrujący się na problemach bezpieczeństwa ludzi i instalacji. Strażacy przyłączają się do strajkujących własnoręcznymi podpisami złożonymi pod listem Komitetu Strajkowego, zobowiązując się jednocześnie do wzmożenia nadzoru prewencyjnego mimo zmniejszonej obsady. O godz. 10:00 wiec z udziałem wielu osób niezatrudnionych na ruchu. Załoga formalnie proklamuje strajk.
Z dniem dzisiejszym od godz. 10:00 proklamowaliśmy strajk okupacyjny na warunkach określonych w komunikacie nr 1. Od tego momentu wszyscy uczestnicy strajku zobowiązali się stosować do Instrukcji Strajkowej wydanej przez Ogólnopolski i Regionalny Komitet Strajkowy. W przypadku użycia siły zastosujemy opór bierny, wystrzegając się oporu czynnego.
Załoga GZR.
Jest już nawiązany stały roboczy kontakt ze stocznią. Czołgi, które przyjechały w nocy od strony Elbląga rozśrodkowują się na polach w okolicach Przejazdowa. Brak jakiegokolwiek zaplecza kwatermistrzowskiego zmusza żołnierzy do wyjścia z czołgów i rozpalania ognisk. Jak się później okazało, w wielu czołgach niesprawne było ogrzewanie. Okoliczni chłopi donoszą gorąca herbatę i mleko. Wielu dowódców, wbrew rozkazom, nie odmawia. W mieście rośnie napięcie. Wszystkie stocznie otoczone kordonem wojska. Podjęto pierwszą, nieudaną próbę pacyfikacji stoczni Lenina. W rafinerii względny spokój. Powołany przez dyrektora Sztab anty-strajkowy rozpoczyna psychiczne naciski na strajkujących i ich rodziny. Rozpoczyna pracę zakładowy radiowęzeł recytując sankcje karne za naruszenie artykułów dekretu o stanie wojennym. Poprzez kierowników, którzy jeszcze swobodnie mogą wchodzić i wychodzić z zakładu, dyrektor żąda osobistego, pisemnego potwierdzenia przez strajkujących, że przyjęli do wiadomości decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego i militaryzacji zakładu. Załoga reaguje jednolicie /w większości odmawia podpisywania czegokolwiek/ nie przywiązując większej wagi do jakichkolwiek posunięć dyrektora.
Zawodzą naciski wywierane przez mistrzów za pośrednictwem dyspozytora zakładu. Na zakończenie I zmiany dyspozytor notuje:
Stosownie do polecenia DN z chwilą rozpoczęcia zmiany przeprowadzono rozmowy imienne z każdym mistrzem – według wykazu jak wyżej – w sprawie rozruchu instalacji. Definitywne „nie” zgłosili mistrzowie PZP wraz z całą załogą oraz wydział PEK. Pewna różnica poglądów na sprawę wystąpiła na PZO, jednak po godz. 7:00 mistrzowie wraz z całą załogą opowiedzieli się jednoznacznie za strajkiem. Jedyny wyjątek stanowi mistrz PZO-I, lecz został on zupełnie bez załogi.
Zwiększają się z wolna zapasy żywności. Zaczyna pracę zakładowa stołówka. Posiłków ma wystarczyć dla wszystkich. O godz. 13:30 wydany zostaje niepodpisany komunikat nr 3informujący o sytuacji w kraju, a szczególnie w Gdańsku. Dalsze, fragmentaryczne informacje na temat sytuacji w mieście w komunikacie nr 4 z godz. 22:00. Wtedy to na kolejnym wiecu załoga podjęła w głosowaniu decyzję zamieszczoną w komunikacie nr 5:
Z dniem 15.12.81 r. od godz. 9:00 rano rozpoczynamy strajk okupacyjny ze wszystkimi jego konsekwencjami. Od tego momentu wszystkie wydziały i służby technologicznie i operacyjnie podporządkowują się dyspozytorowi zakładu, zaś administracyjnie Komitetowi Strajkowemu. Zakładowy Komitet Strajkowy podlega decyzjom Ogólnopolskiego Komitetu Strajkowego. Zobowiązuje się Zakładowy Komitet Strajkowy do powołania służb porządkowych i biura, utrzymania stałego kontaktu z Ogólnopolskim Komitetem Strajkowym i zabezpieczenia łączności i informacji w zakładzie. Zakładowy Komitet Strajkowy opracuje i wdroży zasady życia wewnętrznego w zakładzie. Komitet Strajkowy stanowią obecni na terenie zakładu członkowie Komisji Zakładowej, a na wydziałach członkowie Komisji Wydziałowych. Następne komunikaty i dokumenty podpisywane będą przez Komitet Strajkowy.
Załoga GZR.
15 grudnia
Ukazuje się komunikat nr 6 obrazujący wydarzenia mijającej właśnie nocy:
15.12.81 o godz. 1:00 przybył na centralną sterownicę sekretarz Charłanowicz i pan Kołsut z wiadomością o ewakuacji stoczni. Panowie ci zaproponowali, aby trzy osoby pojechały samochodem służbowym zobaczyć co się dzieje pod stocznią. Zapewnieniem bezpieczeństwa tych osób były przepustki specjalne i pozostanie na sterowni pana Kołsuta. Wydelegowaliśmy trzech kolegów, którzy wkrótce wrócili i poinformowali nas, że wokół stoczni jest koncentracja ciężkiego sprzętu milicyjnego i małe grupy przechodniów idące, drogą z kierunku stoczni, bez eskorty, do skrzyżowania „Błędnik” przy „Zieleniaku”. Delegacji naszej nie pozwolono zbliżyć się do stoczni poza teren obstawiony przez oddziały MO tj. do skrzyżowania „Błędnik”. Po wymianie kilku zdań na temat bezpieczeństwa w czasie trwania akcji delegacja nasza powróciła do GZR. O godz. 4:30 otrzymaliśmy potwierdzoną informację z terenu stoczni, że zaprezentowana nam akcja okazała się wyreżyserowanym bluffem.
Komitet Strajkowy
Uczestnikom strajku wydawane są przepustki. Wydano ich w tym dniu prawie 600, co znacznie poprawiło samopoczucie członków KS. Czołgi z Przejazdowa podjeżdżają nieco bliżej rafinerii, zatrzymując się na wysokości ul. Benzynowej, mając przed sobą panoramę całego zakładu.
Strajkujący pozostają bez wyższego nadzoru technicznego. Zaopatrzenie praktycznie nie funkcjonuje. Mróz nie ustaje. Zaczyna dokuczać zmęczenie i zdenerwowanie, choć pierwsze godziny bałaganu dawno minęły. Jeden z wozów Straży Pożarnej stale patroluje teren zakładu. Główne bramy i drogi znajdują się pod kontrolą służby porządkowej.
16 grudnia
Około godz. 10:00 „nyska” z aparaturą nagłaśniającą jedzie pod bramę główną. Za nią wędruje spora grupka strajkujących. Nad Gdańskiem dym. Powietrze drży odległą kanonadą. Wszyscy przewidują najgorsze. Z megafonów „Nyski” rozbrzmiewa rocznicowa audycja. To właśnie dziś wypada czarna data powojennej historii Polski.
Otwierają się okna biurowca. Słuchają nie tylko sympatycy. Zaroiło się też w oknach sali konferencyjnej, gdzie zbierają się co dzień wszyscy, których miejsca pracy są wewnątrz zakładu, a sumienia raczej na zewnątrz. Po kilkunastu minutach kanonadę od Gdańska zagłusza potężny ryk silników dochodzący ze strony przeciwnej. Od wschodu nadciąga z ogromną prędkością niekończąca się kolumna czołgów. Przez mostek na Rozwójce skręcają w stronę bramy. Jest godzina 10:30. megafon cichnie. I tak go zresztą nie słychać. „Nyska” odjeżdża w głąb zakładu. Wśród rodzin na bramie przerażenie graniczące z paniką. Czołgi zatrzymują się za mostkiem nie wyłączając silników. Strajkujący zachowują zimną krew. Wszyscy dysponujący wolną chwilą zmierzają w kierunku głównej bramy, traktując najazd trochę jako widowisko. Powtarzane są obawy na temat możliwych zachowań wojska. Dowództwo jednostki instaluje się w zakładowej przychodni ok. 150 m przed biurowcem. Kolumna czołgów pozostająca na Szosie Elbląskiej rozstawia się na poboczu, wzdłuż rzeczki Rozwójki.
Dyrekcja wymyśla nowy środek nacisku. Do domów osób strajkujących udają się „anonimowi przyjaciele” powiadamiając, że strajkująca załoga zamierza wysadzić zakład w powietrze. Kilka kobiet dało wiarę tym pogłoskom i listownie próbuje nakłonić mężów do powrotu do domu. Przy sparaliżowanej łączności i komunikacji z trudem udaje się te pogłoski dementować. Czasem nie wystarczają listy. Trzeba jeździć po domach i uspokajać. Plotka rozchodzi się także wśród żołnierzy. Umiejętnie przekazywana ma wszelkie cechy prawdopodobieństwa. Tym bardziej, że wśród strajkujących rzeczywiście słyszy się coraz częściej propozycje zorganizowania obrony zakładu.
Komitet Strajkowy złożony w całości z ludzi obdarzonych ogromnym autorytetem zdaje sobie sprawę z istniejącego zagrożenia i kontroluje nastroje jeszcze dość skutecznie. Pomysły napełniania butelek benzyną i udania się na odsiecz stoczni nie zyskują zwolenników. Zakład jest coraz szczelniej odgradzany od świata zewnętrznego. Jeszcze tylko kursują kurierzy i część pracowników administracji, którzy wspomagają strajkujących dostawami żywności i papierosów rzucając je z okien biurowca na teren zakładu. Radiowęzeł nie ustaje w groźbach. Temperatura powietrza spada poniżej -20C. Utrzymanie ruchu zaczyna sprawiać coraz poważniejsze kłopoty. Na instalacjach dzień i noc pod kontrolą aparatowych pracują wszyscy obecni na zakładzie.
Oprac. Bogusław Posmyk