Taka anegdota Jerzego Owsiaka.
Powtarza ją na każdym swoim wykładzie, jako przykład, ale również jako wyzwanie ludzi do złapania chwili rozsądku, póki nie jest jeszcze za późno.
Słuchając ostatnich wieści z mediów, miał uczucie, że jeszcze głośniej trzeba przypominać tę opowiastkę.
Posłuchajcie Jerzego:
„Kilka lat temu odbywałem podróż tworząc program dla telewizji, jej celem była Ghana. Nasz przewodnik Daniel – Ghańczyk, namówił nas, aby odwiedzić jego kraj, który może „poszczycić się” bardzo smutną historią w dziejach tworzenia się nowej, bardzo kapitalistycznej cywilizacji. Otóż z Ghany od XV wieku wywieziono największą ilość czarnych rodowitych mieszkańców, tworząc w ten sposób najbardziej krwawą i okrutną historię niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Miliony ludzi łapano i transportowano do stolicy, skąd wielokrotnie ładowano ich na statki, które płynęły do Ameryki. Opowiadam o tym w kilku słowach, ale to przekrwawe dzieje ludzkiej tragedii, śmierci, oderwania od rodzinnych korzeni, potwornego losu, jaki czekał tych, którzy dopłynęli na inny kontynent. Daniel był naszym przewodnikiem i dzięki niemu mogliśmy dotknąć wielu miejsc związanych z tymi wydarzeniami. Sama Ghana w sposób pokojowy w latach 50-tych odzyskała niepodległość, więc ludzie teraz spokojnie budują swój wolny byt. Jesteśmy w małej wiosce, gdzie zaraz obok jest wielkie drzewo, a na nim widać jeszcze ślady od przymocowanych metalowych łańcuchów, do których byli przykuwani ludzie. Wieś pełna jest ruchu – ludzie na głowach noszą toboły, autobusy przywożą i zabierają mnóstwo towaru, mijają nas rzemieślnicy, których poznać można po tym, co mają ze sobą. Krawcowa chodzi z maszyną do szycia, bo w każdym miejscu i w każdej chwili może coś uszyć. Zatrzymujemy się przy drewnianej budce. Bardziej budzie… W środku siedzi kolega, też krawiec, i szyje. Pytamy się, czy możemy go skręcić kamerą. Mówi, że nie ma sprawy. Zaczyna się rozmowa:
– Skąd jesteście? – pyta.
– Z Polski – odpowiadamy nastawieni na długie tłumaczenie, że nie Holland tylko Poland, ale gościu natychmiast chwyta i zaczyna najpiękniejszy dialog, jaki o Polsce usłyszałem tysiące kilometrów od Niej…
– Polska. Bardzo długo nie mieliście swojego narodu. Byliście rozdzieleni przez inne wielkie kraje, ale to było dawno temu… A jak się kończyła I Wojna Światowa, to odzyskaliście niepodległość. Potem II Wojna Światowa strasznie zniszczyła Wasz kraj. Po wojnie, przez kilkadziesiąt lat byliście pod okupacją Rosjan. Później Lech Wałęsa stanął na czele protestów i wyzwoliliście się z komunizmu, a po Was reszta w Europie, a Niemcy dzięki temu się połączyły – mówił i nie odrywał rąk od maszyny. Najkrótszy encyklopedyczny zapis bohaterskiej, niezłomnej Polski z pozytywnym zakończeniem w historii. Oniemieliśmy z zachwytu, a było nas kilka osób – mam na to świadków.
Nie było w tej rozmowie polskich niuansów, które kompletnie nikogo w świecie nie obchodzą i patrząc na 25 lat Wolnej Polski, nawet nie ma powodu, aby miały obchodzić i zmuszać do atomowej myślówy czy z „Bolkiem” to prawda, czy nieprawda.
Młody woodstockowicz z Holandii, Francji, Anglii czy Hiszpanii jest przekonany, że upadek muru berlińskiego i zmiany na mapie politycznej Europy są efektem enerdowskiego protestu i zachodnioniemieckiej zaradności. Nie ma tam już prawie miejsca na polską Solidarność z 1980 roku i na wydarzenia roku 1989.
Mam uczucie, że tracimy to na własną prośbę, a mówiąc wprost, może moglibyśmy na świecie dalej istnieć jako 100% symbol zwycięskiej walki z reżimem, którą można by było popić pyszną wódką wałęsówką, która powinna stać we wszystkich najlepszych lokalach świata. I żeby taka mała wieś, gdzieś daleko w Ghanie nie pochylała się nad wiadomościami, które trudno jest zrozumieć i które tylko mogą wprawić w osłupienie. Kiedy Lech Wałęsa rządził jako Prezydent wiele rzeczy mi się nie podobało.
Jednak, kiedy myślę o nim jako o liderze zwycięskiej Solidarności, darzę go ogromnym szacunkiem.”