Wbrew twierdzeniom wielu polskich polityków i komentatorów podpisanie nowego porozumienia zastępującego słynny Protokół z Kyoto jest dość prawdopodobne.
Rozpoczynająca się dziś w Paryżu, konferencja stron konwencji klimatycznej (COP21) jest jednym z najważniejszych wydarzeń politycznych kształtujących przyszłość światowej gospodarki. Celem tego spotkania jest podpisanie nowej umowy ograniczającej emisję gazów cieplarnianych, a w efekcie, utrzymanie przyszłego wzrostu średniej temperatury na świecie poniżej progu 2 stopni Celsjusza. Wbrew twierdzeniom wielu polskich polityków i komentatorów podpisanie nowego porozumienia zastępującego słynny Protokół z Kyoto jest dość prawdopodobne. Przemawiają za tym co najmniej cztery argumenty.
Po pierwsze, od kilkunastu miesięcy jesteśmy świadkami bezprecedensowego zaangażowania najważniejszych przywódców politycznych i biznesowych w działania zmierzające do znaczącego ograniczenia emisji gazów cieplarnianych.
Po drugie, skala tzw. dobrowolnych zobowiązań redukcyjnych (INDC, czyli Intended Nationally Determined Contribution) deklarowanych przez strony globalnego porozumienia, która przekroczyła 89% szacunkowych redukcji potrzebnych do utrzymania globalnego wzrostu temperatury poniżej 2 stopni Celsjusza, świadczy o tym, że cały świat poważnie myśli o zagrożeniu zmianą klimatu.
Po trzecie, skala zobowiązań redukcyjnych podjętych przez największe gospodarki świata, skutecznie wybija z ręki argumenty oponentom globalnego porozumienia. Przypomnijmy, Chiny, odpowiadające za 27% globalnych emisji, zadeklarowały ograniczenie emisyjności swojej gospodarki o 60-65% do roku 2030. Stany Zjednoczone, emitujące ok. 12% globalnych gazów cieplarnianych, chcą obniżyć je do 2025 roku o 26-28%. Indie, kolejny globalny gracz, emitujący ponad 5% światowego poziomu gazów cieplarnianych, chce zmniejszyć poziom ich produkcji o 33-35%.
Po czwarte wreszcie, przygotowania do COP21 uruchomiły lawinę działań po stronie niepaństwowych interesariuszy procesu, takich jak globalne korporacje, banki i miasta. Dowodem na to chociażby Ikea, która zadeklarowała niedawno wykorzystanie wyłącznie odnawialnych źródeł energii w całym łańcuchu dostaw, czy burmistrzowie ponad 6 tysięcy europejskich miast (w tym Warszawy), którzy przystąpili do wspólnego porozumienia, deklarującego obniżenie emisji gazów cieplarnianych o 20 % do 2020 roku i finalizują wyznaczenie nowego celu na kolejną dekadę.
Czy mamy zatem powód do optymizmu? Niestety diabeł tkwi w szczegółach. Dobrowolne zobowiązania redukcyjne to jedno, a twarda polityka i strategie negocjacyjne to drugie. Kluczem do sukcesu rozmów, które rozpoczynają się w Paryżu jest zwiększenie poziomu zobowiązań redukcyjnych co najmniej do poziomu 100% ograniczeń potrzebnych do utrzymania wzrostu globalnej temperatury poniżej 2 stopni Celsjusza. Zobowiązania te powinny zostać usankcjonowane prawnie i wsparte efektywnym sposobem ich okresowej weryfikacji i rozszerzenia. Globalne porozumienie dotyczące redukcji powinno być także uzupełnione przez efektywne mechanizmy wsparcia dla krajów najbardziej zagrożonych wskutek zmian klimatu. Bez tych elementów nowy protokół z Paryża pozostanie tylko technokratycznym porozumieniem, istotnym jedynie z punktu widzenia osób zaangażowanych w jego przygotowanie.
Joanna Wis,
dyrektor CDP w Europie Środkowo-Wschodniej
http://biznesalert.pl/cop21-4-argumenty-za-tym-ze-bedzie-porozumienie-klimatyczne/
Przywódcy 53 krajów Commonwealthu, reprezentujących blisko jedną trzecią ludności świata, oświadczyli, że są „ogromnie zatroskani” zagrożeniami dla klimatu na ziemi.
„Zobowiązujemy się do wysiłków, by COP21 zaowocował rozwiązaniem trwałym, ambitnym, zrównoważonym, całościowym, zbalansowanym i opartym na zasadach, włączając w to porozumienie prawnie wiążące” – głosi przyjęta deklaracja.
Uczestnicy maltańskiego szczytu, który swą obecnością zaszczyciła królowa Elżbieta II, postanowili powołać fundusz w wysokości miliarda dolarów w celu finansowania projektów środowiskowych.
Przekazany po szczycie komunikat informuje, że jeden z krajów zgłosił zastrzeżenia do przyjętej deklaracji, ale nie sprecyzowano, który.
Commonwealth (Wspólnota Narodów, dawniej Brytyjska Wspólnota Narodów) to dobrowolne zrzeszenie niepodległych państw, które niegdyś stanowiły części Imperium Brytyjskiego. Składa się z 53 krajów, wśród których są takie potęgi gospodarcze jak Wielka Brytania czy Kanada, kraje rozwijające się jak Indie, ale też niewielkie wyspiarskie państewka jak Malediwy, Nauru czy Barbados. W ramach działań klimatycznych kraje te mają diametralnie odmienne interesy i możliwości działania…