Cztery hektary lasu, będącego pod ochroną, wycięto w Łebie na mocy prawa Szyszki. – Jestem wściekły, to jest jak najazd Hunów – mówi burmistrz Łeby. Sprawa w środę trafiła do prokuratury.
– To jest makabra! Położono pokotem kilkaset drzew i to na działce, która zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego ma być terenem zalesionym – mówi wzburzony Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby. – Na dodatek jest to też teren chroniony decyzją Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, bo występują tu siedliska chronionych roślin. Ta wycinka jest dla nas jak najazd Hunów, którzy przyjechali i w dwa dni wyrżnęli wszystko w pień, gwałcąc przy tym zapisy miejscowego prawa.