BP wiąże swoją przyszłość z Polską i chce dostosować ofertę do potrzeb klientów. Bogdan Kucharski, prezes polskiego oddziału BP przekonuje w rozmowie z BiznesAlert.pl, że spółka nie wyklucza kolejnych akwizycji w naszym kraju i rozwoju w segmencie stacji paliw, rynku paliw lotniczych i środków smarnych. Według niego na przeszkodzie rozwijaniu konkurencji w Polsce może stanąć ewentualne przejęciu Grupy LOTOS przez PKN Orlen.
BiznesAlert.pl: Jak zdaniem BP mogłaby się zmieniać globalna energetyka? Czy nadszedł zmierzch ropy oraz innych paliw kopalnych?
Bogdan Kucharski: Myślę, że teza o tym, iż mamy do czynienia z końcem ery paliw kopalnych jest przesadzona. Według wszelkich znanych nam prognoz świat będzie potrzebował znacznie więcej energii niż obecnie. Co roku publikujemy BP World Energy Outlook. Jest to nasz wewnętrzny dokument, ale zyskał on pewną renomę na rynku z uwagi na to, że eksperci BP posługują się bardzo dużą ilością zewnętrznych danych, po to, by opracować spójną i realistyczną prognozę. Według naszych najnowszych prognoz w 2040 roku świat będzie potrzebował o 30 procent więcej energii niż teraz, ponadto nie będzie jednego źródła energii, które zaspokoi ten popyt.
Jakie to będą źródła?
Na rynku będzie musiało ze sobą współistnieć wiele źródeł wytwórczych. Będzie na nim miejsce zarówno dla ropy, gazu, ale również dla węgla oraz wszelkich paliw alternatywnych. Chodzi o szeroko rozumianą energię słoneczną, wiatrową, wodną, ale również jądrową i biopaliwa. W 2040 roku jedna czwarta zużywanej na świeci energii będzie pochodziła z ropy, tyle samo z gazu, OZE oraz węgla. Zmienia się jednak dynamika. Jeśli chodzi o paliwa kopalne to ropa przestanie być paliwem dominującym, a stanie się równorzędnym z gazem. Z kolei paliwa odnawialne zyskują na sile, ale ten energetyczny tort będzie równo podzielony.
Czy w związku z tym presja globalnej polityki klimatycznej, aby odchodzić od paliw kopalnych to sprzymierzeniec czy wróg koncernów petrochemicznych?
Nie rozpatrywałbym tego w takich kategoriach. To jest pewien dynamiczny proces, który zachodzi i któremu wszyscy będziemy podlegać. Istotne jest to, żeby następowała ewolucja w ramach dialogu po to, aby inwestorzy mogli się przygotować do nowych źródeł energii i dokonać odpowiednich inwestycji. Weźmy jako przykład samochody elektryczne. Gdybyśmy dzisiaj w Polsce zadeklarowali, że będziemy je promować na duza skale, to widzimy problem ze zbudowaniem infrastruktury i z uzyskaniem mocy przyłączeniowych. W perspektywie długoterminowej ten trend będzie postępował. Nic nie powinno się dziać gwałtownie. Potrzeba mądrej i długotrwałej polityki energetycznej, dotyczącej np. węgla. Obecnie ponad 80 procent produkowanej w Polsce energii pochodzi właśnie z tego surowca. Dodatkowo rośnie jego import. O ile wszyscy wiedzą, że w perspektywie długoterminowej te trendy będą musiały się zmienić, to zdają sobie też sprawę, że nie nastąpi to z dnia na dzień.
Czy BP będzie podążało drogą takich koncernów jak Statoil, które chcą odciąć się od dziedzictwa naftowego? Ile zieleni będzie w BP oprócz tej obecnej w logo koncernu?
Myślę, że całkiem sporo. Wspomniałem o balansie między ropą a gazem. W skali globalnej cały czas go zmieniamy. O ile na dzisiaj w naszym portfolio zasobów ropa stanowi ok. 60 procent, a gaz około 40 procent, o tyle za ok. 10 lat te proporcje się wyrównają. Później będą przeważały po stronie gazu. Intensywnie inwestujemy również w nowe technologie, paliwa alternatywne oraz OZE, jak również w rozwiązania elektromobilne i carsharing. Myślę, że za kilkadziesiąt lat BP będzie koncernem energetycznym i mocno nastawionym na zaspokajanie potrzeb klientów w wydajny i przyjazny dla środowiska sposób. Celowo nie użyłem sformułowania paliwowym, bo już dzisiaj BP nim nie jest. Cały czas będziemy ewaluować w kierunku niskiej emisyjności. To z jednej strony są cele narzucone przez porozumienie klimatyczne z Paryża, ale z drugiej jako BP podjęliśmy własne zobowiązania w tym zakresie.
Wspomniał Pan o elektromobilności. W jaki sposób może ona wpływać na politykę sektora petrochemicznego?
Naszym zdaniem elektromobilność będzie częścią miksu transportowego w przyszłości. Według naszych prognoz w okolicach 2040 roku ok. 25 procent parku samochodowego na świecie może być zasilanych energią elektryczną . Będą one relatywnie pokonywały więcej kilometrów, ponieważ są często wykorzystywane w miastach, w transporcie łączonym jako taksówki i pojazdy współdzielone. Upatrujemy w tym szansy. Rynki energetyczny i transportowy cały czas się poszerzają. Nie walczymy z elektromobilnością tylko chcemy ją mądrze rozwijać. Najlepszym przykładem na to jest szereg zrealizowanych przez BP inwestycji m.in. w przejęcie za ok. 200 mln dolarów brytyjskiej firmy ChargeMaster. Jest ona liderem w technologiach szybkich ładowarek do samochodów oraz sieci do szybkiego ładowania pojazdów w Wielkiej Brytanii. Dysponuje ponad 6 tysiącami punktów do ładowania. Ma również ambitne plany rozwojowe. Co więcej BP korzysta już z tej technologii. Również na innych kluczowych rynkach. Wprowadziliśmy ją m.in. w Niemczech. Przyglądamy się kolejnym krajom. Nie tylko w Europie, ale także na całym świecie. Również w Polsce, gdzie myślę, że w najbliższym czasie ta technologia będzie dostępna, oczywiście jeżeli nasi klienci będą jej potrzebować i oczekiwać.
Czy już BP pracuje nad tym, aby na jej polskich stacjach klienci mieli możliwość naładowania pojazdów elektrycznych, a być może również wodorem?
Koncentrujemy się na naszej tradycyjnej ofercie paliwowej, która zawiera nowoczesne paliwa oszczędzające silnik, ale z drugiej strony umożliwiające przejechanie dłuższego dystansu na jednym litrze paliwa. Aktywnie bierzemy udział w rynku elektromobilności, gdzie posiadamy gotowe rozwiązania. Będziemy je wdrażać w momencie, gdy klienci będą ich oczekiwać. Na naszych stacjach sprzedajemy i promujemy LPG.
Skoro mówimy o polskim rynku paliw to trudno nie zapytać o potencjalne przejęcie Lotosu przez PKN Orlen. Jak ono może na niego wpłynąć, a tym samym na działalność BP w Polsce?
Połączenie wspomnianych przez Pana spółek jest w sferze planów, a nie w fazie realizacji. Według mojej wiedzy nawet nie został zgłoszony do Komisji Europejskiej formalny wniosek o udzielenie zgody na koncentrację.
Według zapowiedzi PKN Orlen wkrótce zostanie złożony
Oczywiście przyglądamy się rynkowi. W zależności od rozwoju sytuacji będziemy odpowiednio reagować. Póki co wniosek nie został złożony. Wielokrotnie podkreślałem, że to połączenie może negatywnie wpłynąć na konkurencyjność polskiego rynku. W momencie, gdy ubywa na nim konkurentów, to siłą rzeczy zmniejsza się konkurencja. Szczególnie ogranicza się ona na specyficznym rynku jakim jest Polska. Połączone podmioty kontrolowałyby 100 procent mocy rafinacyjnych w kraju, ale również na Litwie i w Czechach. Wówczas powstałby monopol produkcyjny. Po drugie, trzeba pamiętać, że Orlen i Lotos, ale również kontrolowany, tak jak te dwie spółki, przez państwo PERN de facto mają prawie monopolistyczną pozycję na rynku infrastrukturalnym. Do tych trzech podmiotów należy 100 procent ropociągów i rurociągów produktowych oraz 95 procent pojemności magazynowych w Polsce. Jak wiadomo branża paliwowa jest w dużej mierze oparta o logistykę, możliwość dowożenia paliw, ich składowania, mieszania oraz rozlewania na autocysterny i dostawy dla klientów końcowych. Również w tym obszarze będziemy mieli do czynienia z monopolem. Myślę, że regulator europejski będzie musiał niezwykle wnikliwie przeanalizować ewentualne przejęcie Lotosu i przy wydawaniu ewentualnej zgody na koncentracje postawić połączonemu podmiotowi twarde warunki, które pozwolą na to abyśmy wszyscy mogli skutecznie konkurować w Polsce. Nie tylko na poziomie oferty detalicznej, ale również na rynku zaopatrzeniowym oraz infrastrukturalnym. Bez tych dwóch elementów konkurencji de facto by nie było.
Czy jednym z takich warunków mogłaby być odsprzedaż części stacji? Czy wówczas mogłyby one zostać kupione przez BP?
Potencjalnie tak. Przy czym, musiałoby to być rozwiązanie pakietowe. Patrzymy na polski rynek bardzo perspektywicznie. To jest rynek, który dotychczas bardzo dobrze się rozwijał. Najlepszym potwierdzeniem tego jest fakt, że w Polsce rocznie przybywa 20-30 stacji BP. Takie tempo utrzymujemy już od ponad 10 lat i chcemy je nadal utrzymywać, ponieważ polska gospodarka się rozwija, a tym samym rynek paliwowy. Jest jedno wyraźne zastrzeżenie. Ewentualne poszerzenie sieci o stacje, które miałby sprzedawać połączony podmiot będzie się wiązało z atrakcyjnością finansową takiej oferty, ale również ewentualną gwarancją sprawiedliwego dostępu do zaopatrzenia i infrastruktury magazynowej. Łączne spełnienie tych warunków będzie decydowało o atrakcyjności oferty.
W jaki sposób ewentualna fuzja Orlenu i Lotosu wpłynie na działalność spółki Lotos Air BP?
Ewentualne połączenie Orlenu i Lotosu oraz przejęcie przez nowy podmiot udziałów gdańskiego koncernu w joint venture z BP jeszcze bardziej skonsolidowałoby rynek paliw lotniczych. Praktycznie by go zmonopolizowało. Regulator będzie musiał znaleźć rozwiązanie, które spowoduje, że polski rynek paliw lotniczych będzie cały czas konkurencyjny. Musiałyby się pojawić nowe podmioty. Zapewne tego będą domagać się linie lotnicze, które w wielu miejscach na świecie mają możliwość zaopatrywania się u różnych dostawców. Na pewno będą również chciały mieć podobne możliwości również w Polsce.
Tymczasem BP przejmuje sieć stacji Arge
To jest dla nas strategiczny ruch potwierdzający nasze aspiracje rozwojowe. Od jakiegoś czasu przyglądaliśmy się sieci Arge. Z dotychczasowym właścicielem udało nam się wynegocjować przejęcie sieci. Na podstawie tego połączenia poprawiamy naszą pozycję, szczególnie na południu Polski. Są to stacje mające bardzo dobrą lokalizację. Będziemy mogli wprowadzić nie tylko nasze paliwa, ale również mocną ofertę gastronomiczną, sklepową, kart paliwowych i program lojalnościowy. Cieszymy się, że regulator zatwierdził to przejęcie. W ciągu kilku najbliższych miesięcy stacje Arge zaczną funkcjonować pod logo BP. Oczywiście dopełnimy wszystkich warunków połączenia. Jednym z nich jest konieczność odsprzedaży dwóch stacji przy drodze ekspresowej S1 przy granicy z Czechami.
Wiele w ostatnich latach mówiło się o walce z szarą strefą w obrocie paliwami. Narzędziem w tej walce jest pakiet paliwowy. Czy BP skorzystało na tych regulacjach?
Tak. Myślę, że zyskała cała branża. Pamiętam zwłaszcza lata 2013-2016, gdy z niewyjaśnionych przyczyn znacząco spadła sprzedaż oleju napędowego w Polsce, podczas gdy gospodarka cały czas dynamicznie się rozwijała. W branży paliwowej istnieje złota zasada, która głosi, że na 2 punkty procentowe wzrostu PKB, wzrost rynku paliwowego powinien wynosić mniej więcej 1 punkt procentowy. Polskie PKB rozwijało się dynamicznie, a tymczasem był taki okres, gdy sprzedaż diesla zamiast rosnąć spadała. Dopiero gdy pojawił się pakiet paliwowy szara strefa została bardzo mocno ograniczona. Świadczyły o tym rosnące tempo przyrostu sprzedaży diesla. Tylko w ubiegłym roku rynek oleju napędowego w Polsce wzrósł o ponad 6 procent. Jeżeli trzymalibyśmy się wspomnianej wcześniej zasady to gospodarka powinna urosnąć o 12 procent. Oczywiście tak się nie stało. PKB wzrosło o ok. 4 procent. To pokazuje, że olej napędowy, który funkcjonował w gospodarce był w szarej strefie, ale wrócił do legalnych kanałów sprzedaży.
Spójrzmy również na ruch w bazach paliwowych. Przez kilka lat można było przyjechać cysterną bez stania w kolejce. Odkąd szara strefa została ograniczona kierowcy muszą czekać w kolejkach do baz paliwowych, aby móc zatankować.
Jak BP widzi swoją przyszłość w Polsce?
Jeden aspekt dotyczy skali biznesu. Chcemy się stale rozwijać korzystając z tego, że rośnie polska gospodarka i bogaci się polskie społeczeństwo, ale również ze względu na rosnący tranzyt przez Polskę. Powstają nowe drogi, obwodnice. Chcemy organicznie rozwijać sieć i wzmacniać pozycję na tym rynku. Jednocześnie chcemy rozwijać się w pozostałych branżach naszej działalności np. na rynku paliw lotniczych. Widać tu niezwykle dużą dynamikę wzrostu. W ostatnich latach wyniósł on ponad 20 procent. Również rynek środków smarnych systematycznie się rozwija.
Nasza oferta dla klienta cały czas się zmienia. Kiedyś stacja paliwowa była miejscem do tankowania pojazdów i zrobienia podstawowych zakupów. Dzisiaj przychody pozapaliwowe stanowią już kilkudziesięcioprocentowy udział. Na stacji można nie tylko umyć samochód, zjeść, ale i na przykład odebrać paczkę, czy pranie. Ta oferta cały czas ewoluuje. Będziemy ją poszerzać i dostosowywać do oczekiwań klienta w Polsce.
Spójrzmy również na obszar nowoczesnych technologii i rozwiązań np. elektromobilność. Będziemy na nią gotowi, gdy polski rynek będzie jej oczekiwał i sam będzie na nią gotowy. Chcemy, żeby klienci mogli cały czas zaspokajać swoje potrzeby w zakresie mobilności korzystając z naszych stacji, jak również by mieli z nami efektywne narzędzia komunikacji.
Rozmawiał Piotr Stępiński
Rafineria Płock. Fot. PKN Orlen